Moda na superfoods trwa w najlepsze! Popyt na produkty, które dostały te zaszczytne miano
... Czytaj więcej...Ludzie dzielą się chyba tylko na tych, którzy lubią jabłka i na tych, co nie znoszą jabłek - pisał Marek Hłasko. Ja poszłabym o krok dalej i powiedziała, że ludzkość dzieli się na tych, co lubią wcześnie wstawać oraz tych, dla których sen jest najwyższym dobrem. Należę do tych drugich. W końcu nawet nasza największa poetka, Wisława Szymborska stwierdziła, że Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem…
Do czego jednak zmierzam. Dobudzić się wcześnie rano - to jedno, a przygotować posiłek, który nie będzie czasochłonny (w przypadku braku synchronizacji z budzikiem, każda minuta jest na wagę złota), to druga kwestia. Zasadniczo wcześnie rano nie mam nawet specjalnie apetytu, ale myśl, że przez kilka najbliższych godzin w pracy nie będę miała możliwości spożycia pełnowartościowego posiłku, działa na mnie jak płachta na byka - natychmiastowo biorę się w garść i zmuszam swoje szare komórki do wytężonej pracy. Dziś przedstawię Wam trzy banalnie proste przepisy na smaczne i pożywne śniadanie, które nie może się nie udać. I nie, nie mam tu na myśli parówek z ketchupem.
Jogurt (najlepiej naturalny, bo nie zawiera cukru i tych wszystkich magicznych ulepszaczy) wlewamy do miseczki, kolejno dodajemy wybrane płatki (mogą być standardowe kukurydziane, lub - jeśli zależy nam na nieco delikatniejszym smaku - jaglane) oraz pokrojone owoce. Osobiście jestem zwolenniczką banana w tym zestawieniu, ale w sezonie letnim śmiało można wkroić truskawki, maliny lub co tam tylko dusza zapragnie. W zależności od upodobań dodać możemy także płatki owsiane lub orkiszowe - śmiało możemy stosować je zamiennie, by zbyt szybko potrawa nam się nie znudziła. Proste? Oczywiście, że proste! Taki posiłek z powodzeniem możemy przełożyć również do plastikowego pojemnika i zabrać ze sobą do biura czy na uczelnię.
Jeśli nie chcecie już od rana zapychać się pieczywem (choć kto nie kocha ciepłych i pachnących bułeczek pszennych?), dla odmiany proponuję wafle ryżowe. Nie znam osoby, która ich nie lubi! W zależności od nastroju, możemy przygotować je na słodko lub słono. Moja ulubiona wersja to ta z masłem orzechowym oraz bananem (tak, wiem, znowu, ale co poradzę, że kocham ten owoc?) lub bardziej wykwintnie z serkiem wiejskim, szczypiorkiem i rzodkiewką. Możliwości tworzenia kombinacji jest naprawdę wiele - wafle ryżowe stanowią doskonałą bazę do kulinarnych odkryć i poszukiwań. Zresztą, spróbujcie kiedyś opcji z domowej roboty masłem kakaowym - palce lizać! Ale nawet i solo smakują wybornie (wiem, co mówię - za łóżkiem mam schowane dwa opakowania na wypadek, gdyby dopadł mnie w nocy mały głód).
Odmierzoną porcję kaszy zalewamy wrzątkiem (stosujemy proporcję 2:1, czyli na jedną szklankę kaszy przypadają dwie szklanki wody). Gotujemy na małym ogniu, do momentu, kiedy kasza wchłonie wodę i osiągnie konsystencję papki. (Pamiętajcie o tym, by nie przesadzić z temperaturą podgrzewania - w przypadku gotowania na mleku, kożuch gwarantowany - i na co to komu?) Przekładamy ją następnie do naczynia i dodajemy wybrane składniki. Osobiście gorąco polecam duet: orzechy (włoskie lub nerkowce) plus jabłko. Umówmy się - jaglanka z pewnością nie zajmie podium w konkursie na Miss Śniadania, ale jak to mawiają - liczy się wnętrze. A o zaletach kaszy jaglanej można mówić godzinami: jest bogata w błonnik, żelazo, kwas foliowy oraz krzem. Do tego nie zawiera glutenu i zalicza się do grup produktów rozgrzewających.
PS Nie musicie dziękować!
Czytaj więcejStrona 5 z 7